poniedziałek, 27 stycznia 2014

czas na- marzenia

Wielokrotnie spóźniam się z przekazywaniem wam różnych treści. Gdy chcę napisać o siewkach to mam już duże sadzonki, które właśnie pikuję na zagonach. Gdy chcę podzielić się obrazami piękna przyrody w wiosennej aurze nagle jakby okiem mrugnął przychodzi lato. Kiedy myślę o podzieleniu się przepisami na korzenie zebrane jesienią to właśnie ona mija i nadchodzi zima. I tak było też z przygotowywanym przeze mnie jesiennym "boBIO", które nie zdążyłam opublikować o czasie. A zimą ?- to nie wypada pisać o jesieni.

Dzisiaj o wszystkim "misz masz" dosłowie czyli wszystko na raz o czym chciałam się z wami podzielić od jakiegoś czasu.


 Zimowa pogoda, która jeszcze niedawno  nas zwodziła- bo wyzywała do ogrodu: do pielenia, cięcia czy grabienia- na szczęście minęła. Piszę na szczęście bo jak długo wytrwalibyśmy przy nic nie robieniu przy takiej pogodzie ? Z każdym zimowym, ale w odczuciu wiosennym dniem nabierałam przekonania, że czas na prace porządkowe w ogrodzie.
Wraz z obniżeniem temperatur i przybywającą białą puchową pierzynką zniknęły moje plany i marzenia związane z grzebaniem w ziemi tej zimy.

* Zima, szczególnie ta biała to dla mnie- czas planowania. Planowania nasadzeń i prac ogrodniczych w  warzywniku i ogrodzie ozdobnym. W tym czasie dobrze jest zajrzeć do kalendarza biodynamicznego, poprzegladać katalogi i nowości w odmianach czy odwiedzić targi ogrodnicze. Czas na planowanie wiosenno-letnich upraw. Czyli czas na marzenia.



Dla mnie to również czas na spowolnienie i przygotowanie się do całego intensywnego zielonego sezonu. Jak to robię ?
Ponieważ praca w ogrodzie to wysiłek fizyczny- ćwiczenia coś jakby WF na świeżym powietrzu. Dobrze jest wzmocnić się korzystając z ćwiczeń metodą Pilatesa. Ja skupiam się na wzmocnieniu  mięśni stabilizujących kręgosłup. Ponadto ćwiczenia typu Pilates pozwalają na zakodowanie właściwych nawyków dotyczących również pracy w ogrodzie: schylania się, podnoszenia ciężarów itd.
Regularne ćwiczenia pomagają na bóle w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Po serii wykonanych ćwiczeń czuję się tak jakbym wróciła z masażu- ciało i duch w równowadze.


* Zimowe chwile lubię umilać zieloną herbatą. Zwykle parzymy ( zalewając wodą o temperaturze ok 80 st. C nigdy wrzątkiem ) cały dzbanek i popijamy wszyscy dolewając do małych filiżanek. Liście zielonej herbaty można parzyć kilkukrotnie- nie traci ona na smaku i barwie. Gdy "wyciśniemy" z liści całe dobro wyrzucamy fusy na kompost. I tak oddajemy to co dostaliśmy z natury.

Lubię wspierać polskie produkty- dlatego najwyższej jakości herbatę, na jaką mogę sobie pozwolić parzę w szczególnych ceramicznych naczyniach. Wykonanych ręcznie w małej manufakturze.
Zawsze, gdy zaglądam w takie miejsca, gdzie ludzie z pasją produkują różne dobra dopada mnie pewna melancholia. Chciałabym powiedzieć jak największej liczbie osób o "cudeńkach" jakie tam powstają. W Niemczech takie małe "zakłady" funkcjonują wspierane przez ludzi, którzy po prostu robią tam zakupy. Zamiast sieciowego prezentu można przecież podarować bliskim takie lokalne wyroby.
Gdybyśmy tak wspierali się nawzajem i kupowali lokalnie od małych przedsiębiorców-artystów czy nie odnieślibyśmy sukcesu? każdy z osobna i globalnie wszyscy razem?
Takie myślenie wielkorotnie determinuje moje wybory. Wolę kupić trochę drożej a u lokalnego czy rodzimego producenta. Myślę wtedy,że moje zakupy, choć małe, ale mogą mieć jednak znaczenie. Gdyby tak większość z nas poszukiwała produktów polskich o ile łatwiej nam wszystkim by się żyło.
Nie ma mocnych wspierajmy się nawzajem i kupujmy lokalne produkty. Kupujmy polskie, bo polak na prawdę potrafi. Wiem, że od gadania nic nie przybywa dlatego poniżej link do pracowni polskiego produktu



Czarki do herbaty kupiłam w peweksie.net
http://www.peweks.net/
gdyby takie i inne małe firmy mogły przetrwać w polskich warunkach ?
jakość i wykonanie takich ręcznie robionych produktów jest absolutnie rewelacyjna
polecam polski produkt ręcznie wykonany


pozdrawiam Was i odpoczywajcie  w zimowej aurze

poniedziałek, 20 stycznia 2014

ogórki


Ciepłolubne, wymagające, kapryśne, kłujące i smakowite- ogórki gruntowe.

Podobnie jak pomidory lubią zasadowe podłoże. Lubią ciepło i oby było co "zjeść" dobrze udają się na oborniku czy kompoście. Mogą być porażane przez mączniaka rzekomego -:(. Ale tak poza tym to w uprawie sparwiają wielką frajdę. Pierwszy odnaleziony (wśród gąszczu bujnych i kłujących liści) ogórek w sezonie jest jak "pralinka" opakowana w ładny złoty i szeleszczący papierek.
Buszowanie wśród liści w poszukiwaniu smakowitości to domena łasuchów- szczególnie nasz jeden duży, ba największy łasuch upodobał sobie świeżo zrywane ogórki. Można powiedzieć, że po pracy nie wraca do domu- wraca, ale wprost do warzywnika. -:)


W ubiegłym sezonie uprawialiśmy je w formie piennej- pozwoliliśmy, aby rosły w górę po leszczynowych tyczkach wyrastając wprost nad skrzynkami cukini. Wygodnie zrywa się ogórki uprawiane w takiej formie. Myślę, że taka uprawa im dobrze służy. Są dobrze wentylowane a zatem ryzyko chorób grzybowych trochę maleje.

A cukinie podobnie jak pomidory "siedzą" w zadołowanych donicach, które zaprawiam kompostem i ziemią ogrodową. Zadołowane oznacza wkopane donice w ziemię do 3/4 wysokości.
Tak uprawiane cukinie mają cieplutko- plastikowa czarna donica szybko się nagrzewa- szczególnie w początkowej fazie wzrostu, gdy liście są jeszcze małe. Woda przy podlewaniu nie rozlewa się na boki, zużywam jej znaczniej mniej. W kolejnym roku mogę uprawiać cukinie w tym samym miejscu- wymienię tylko ziemię z doniczek na nową zasobną.



W trakcie sezonu z warzywnika wprost do kuchni wędrują zarówno kwiaty jak i cukinie. Przy ciepłym i słonecznym lecie zbiory są bardzo imponujące.


czwartek, 16 stycznia 2014

pomidory

A dziś fotorelacja z zagonów z pomidorami i mój sposób na uprawę tychże.
Choć uprawa pomidorów nie jest łatwa, gdyż wymaga regularnych zabiegów pielęgnacyjnych to muszę stwierdzić, że jest absolutnie wciągająca. Marzę już o smacznych i soczystych jagodach i zupełnie nie satysfakcjonują mnie pomidory dostępne teraz w sklepach, prawie w ogóle ich nie kupuję- no może tylko w wyjątkowych sytuacjach. W kuchni używam teraz własnych pomidorów zamkniętych w słoikach w postaci przecieru pomidorowego.


 Sadzonki na zdjęciu powyżej to efekt dwumiesięczny, czyli od nasionka do sadzonki gotowej do wysadzenia.
 Po wysadzeniu do dużych pojemników oznaczam nazwy odmian zapisując je na zwykłej papierowej taśmie klejącej.




Co roku powtarzam sobie,że tym razem wysieję mniej nasion pomidorów, ale to tylko tcze gadanie. Nadmiarem sadzonek dzielę się.

 Krzaczki pomidorów podsadzam bazylią. Aromat bazylii chroni krzaczki pomidorów przed mączlikiem, który nie lubi jej aromatu.

tylko młode sadzonki trzeba podlać od czasu do czasu

 Bazylia pięknie rośnie w ciepłym tunelu i w przeciwieństwie do pomidorów nie wymaga podlewania.



 Całe wysiłki pielęgnacyjne pięknie wynagradzają zebrane owoce. Praca i zebarne plony są bardzo satysfakcjonujące i motywują mnie ciągle do ogrodniczego działania.

Pozostaje mi życzyć wam obfitych plonów w nowym zielonym sezonie i dużo ciekawych i smacznych odmian -:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...